Jakiś czas temu obraziłem się na Boga.

Doświadczyłem wówczas swego rodzaju "rozczarowania" - nie tak sobie wyobrażałem Jego opiekę nade mną i moimi bliskimi.

 

Przekonanie, że Bóg się mną nie interesuje potęgowała bezsilność wobec tego, co wciąż serwowało mi życie, a serwowało dużo, bardzo dużo . . .

Wróciłem  do Niego po . . .  kilkudziesięciu latach.

 

Był to czas weryfikacji  moich  wyobrażeń,  choćby  o "szczęściu" w rodzinie, również przekonania o wyrządzonych mi "krzywdach". 

 

Ale też czas, kiedy nieżyczliwi mi ludzie pozbawili  mnie środków do życia - nie miałem, jak mi się wówczas wydawało, żadnych perspektyw na przyszłość - to były trudne lata.

Koscioł pw. sw. Ottona w Slupsku - Najswiętszy Sakrament adoracja Mniszki Klaryski
Medziugorie - Gora Objawienia

Gdyby nie obecność Boga w moim życiu - Dawcy tego, co mam, w tym również moich pasji - wszystko inne nie miałoby żadnego znaczenia.

Minęło już ładnych kilka lat od tamtej chwili,  a mimo, że życie wiąż - nieustannie - smaga i chłoszcze, udaje mi się przy Bogu, wbrew wszystkiemu,  trwać. W poczuciu jednak swoich słabości, często powtarzam: Panie Boże, Ty to się ze mną nasz . . . ,

wiem jednak, że On właśnie tego chce - być ze mną -, bo taki Jest - kochający bezwarunkowo - mimo, że ma ze mną "trzy światy".

 

Dwa krzyże  - Jego i mój - ten, na którym On umarł za mnie i ten, który każdego dnia, ja staram się nieść - choć najczęściej, to On go niesie, czasami nawet ze mną - ten mój krzyż.

 

Krzyże i promień światła - nadzieja, że może tym razem, mimo przeciwności, uda mi się wytrwać przy Nim - o ten dar, każdego dnia, proszę Tego, "Który Jest".

Jego krzyż, ów promyk nadziei, moje trwanie -  to pozwala mi wierzyć, że z Jego pomocą przetrwam wszystko, bez Niego - sam - NIC nie zdziałam.

 

 

 

Powrót

O mnie - Wiara

W końcu poprosiłem Go o pomoc.

Powierzyłem Mu siebie, wszystkie swoje troski, moich bliskich, tych, których do tej pory pewnie skrzywdziłem.

 

Łaska, którą mnie obdarzył, sprawiła, że  w końcu byłem skłonny wybaczać  i modlić się za tych, którzy mnie „krzywdzili” - jakże to nasze poczucie krzywdy jest subiektywne, prawda?

 

Mimo utraty dochodów, realnego zagrożenia braku pieniędzy na spłatę kredytów, nie mówiąc o środkach na utrzymanie firmy, zacząłem, wokół siebie, dostrzegać . . . bliźnich - ich potrzeby.

 

Dotarło do mnie, że wciąż - mimo problemów - miałem więcej niż większość z tych, którzy od tej pory zaczęli się pojawiać w moim życiu, a przecież oni byli zawsze - dlaczego dotąd ich nie widziałem?

Roman Borowski

O mnie - Wiara

jesteś tu  ->